Bezpieczeństwo w
Estonii
Dzisiaj (ufff... już maj) o bezpieczeństwie słów kilka. Dawno,
dawno temu zostawiłam sobie podpunkty – słowa klucze, na temat
których, w związku z Estonią chciałabym się rozpisać. Nie
pamiętam dokładnie, czy chciałam napisać o bezpieczeństwie
pieszych, kradzieżach, czy też podróżowaniu stopem. Nie pamiętam,
więc opowiem o wszystkim :).
Po pierwsze: piesi. Czy jadąc kiedyś o zmroku, przeklinaliście
pieszych lub rowerzystów, którzy znienacka pojawiali się na
jezdni? Jeśli tak, Estonia będzie dla Was rajem. Ze względu na
długie i naprawdę mroczne noce, wszyscy mieszkańcy zaopatrują się
w specjalne odblaski. Część z nich przymocowana była na
rzemyczku, niektóre z nich przyklejało się bezpośrednio do ubrań.
Niezależnie od tego jak wyglądały, z pewnością ułatwiały
życie. Ja swój pierwszy odblask otrzymałam na uczelni, wraz z
paczką dla „świeżych” studentów – Erasmusów. Oczywiście
usłyszałam, że jego noszenie jest obowiązkowe. Nie wiem, czy to
prawda, czy też nie, ale z moim odblaskiem zżyłam się tak bardzo,
że nawet po powrocie do Polski nie potrafiłam się z nim rozstać.
Po drugie: złodzieje. Podczas mojego 4-miesięcznego pobytu w
Estonii, tylko jeden jedyny raz miałam nieprzyjemność spotkania
się z kradzieżą. Obiektem zainteresowania stały się silniki
motorówek stacjonujących w przystani centrum turystycznego, w
którym miałam okazję praktykować. O całym zdarzeniu dowiedziałam
się dopiero następnego ranka. Czy kradzieże są jednak powszechne?
Jak estońska mądrość ludowa głosi: nie. Estończycy
charakteryzują się bardzo wysokim poszanowaniem dla cudzej
własności (oczywiście, zdarzają się wyjątki). Niespotykane są
natomiast włamania do domów mieszkalnych.
Po trzecie: uwaga! Torebki!. Wiecie po czym można poznać Polaków?
Nie tylko po skarpetkach i sandałach, ale po nieufności. Ukuty u
nas stereotyp Polaka – złodzieja, skutkuje tym, że wyjeżdżając
do obcego kraju, jak oka w głowie pilnujemy naszych rzeczy.
Niestety, ja przez wielu byłam zdekonspirowana od razu. Podróżując
po Estonii samochodem ze znajomymi, często przystawaliśmy, aby
podrzucić autostopowiczów do innych, oddalonych o kilkanaście,
kilkadziesiąt kilometrów miejscowości. Pomimo wielu starań,
ilekroć drzwi samochodu otwierały się, ściągałam swoją torebkę
bliżej siebie. Od razu słyszałam: „ so typical for Polish
people”.